Hel

Sobota. Marzec. A tu taka niespodzianka – termometr pokazuje 14C! Przecież nie ma nawet kalendarzowej wiosny… Nic to : stroje motocyklowe, w dłoniach kaski i jeszcze rękawice…gotowi….

Z namaszczeniem otwieramy drzwi garażu, jedno porozumiewawcze spojrzenie – nie ważne gdzie, byle przed siebie…

Potem przez godzinę tylko my, droga, pęd wiatru świszczący w kasku, i to poczucie jak kol wiek górnolotnie to brzmi totalnej wolności… ale żeby nie było tak cukierkowo – to jednak marzec. Przy 80 km/h ni cholery nie czuć tej „wysokiej” temperatury i musieliśmy zdobyć w najbliższym sklepie dodatkową termobieliznę dla mojego „plecaczka” 🙂

I tak nasza pierwsza mini wyprawa w tym roku kończy się na Helu.

Na plaży koc, kuchenka gazowa. I tak celebrowaliśmy tą chwilę grzejąc się w pierwszych wiosennych promieniach słońca, popijając gorącą kawę…

Sezon uznajemy za rozpoczęty 🙂


Wyświetl większą mapę